Rozmawiamy z Oskarem Dobkiem i Julią Stypińską, małżeństwem, które osiąga coraz lepsze rezultaty w rajdach samochodowych. Para przemierza trasy rywalizacji w zbudowanym przez siebie Mini Cooper S. Jak łączą pasję z życiem prywatnym? Czy trudno zacząć przygodę w rajdach? Zachęcamy do lektury!
Jak oceniają Państwo kondycję rajdów profesjonalnych i amatorskich w Polsce?
Julia Stypińska: Oskar ma chyba w tej kwestii najlepsze porównanie dlatego, że interesował się rajdami od najmłodszych lat, a jeszcze w szkole średniej zajmował się profesjonalnym fotoreportażem dla portali o tematyce sportów motorowych. Bez wątpienia, rajdy się bardzo zmieniają – cały świat motoryzacji zmienia się na naszych oczach, a jak wiadomo w trakcie dużych zmian nie wszyscy radzą sobie dobrze. W tej chwili pokaźna grupa porządnie zorganizowanych rajdów amatorskich, poziomem atrakcyjności dla kibiców, zdecydowanie dorównała rajdom najwyższej rangi (a może w niektórych wypadkach nawet je przebiła). Pod kątem sportowej rywalizacji wciąż odcinki specjalne o długości 15-20 km stanowią absolutnie bardziej zaawansowany poziom w odniesieniu do 4-kilometrowych prób sportowych w rajdach amatorskich typu SKJS. Z zaskoczeniem obserwujemy coraz mniejszy udział imprez typowo amatorskich, przeznaczonych dla zupełnych laików, w rodzaju podjedżawek po placach. To jest coś co na pewno jest potrzebne, szczególnie dla utalentowanych kierowców.
Wszystko, aby móc poznać swoje możliwości, możliwości samochodu i sukcesywnie rozwijać swoje tempo. Ostatnimi laty tego typu zawodów mamy coraz mniej. Reasumując, tworzy się ostatnio duży rozdźwięk między najniższym, a najwyższym poziomem (także pod kątem obsadzenia stawki przez zawodników), natomiast bardzo umacnia się poziom pośredni w rodzaju imprez SKJS / RO. Dla nas liczy się jednak to, że jest gdzie jeździć, choć na ten moment wydaje się, że jest jeszcze wiele do zrobienia dla rajdów w Polsce!
Skąd wybór Mini na samochód rajdowy?
J.S.: Zdecydowała ciekawość świata! MINI COOPER to samochód, który w świadomości wielu fanów sportów samochodowych jest autem doskonale znanym, utożsamianym z dobrymi parametrami jezdnymi. Dla laików natomiast, samochodem wpadającym w oko, ciekawym do oglądania. My chcieliśmy go sprawdzić. MINI COOPER’y osiągają dobre wyniki w wyścigach – w Wielkiej Brytanii, ale także w Polsce. W rajdach nie mamy żadnego reprezentanta tej marki – my postanowiliśmy to zmienić! Chcieliśmy korzystać z samochodu skutecznego, bezawaryjnego, relatywnie szybkiego (żeby nie odstawał zbyt mocno od samego początku) i cieszącego kibiców oraz organizatorów swoją obecnością – ten plan jak na razie udało się zrealizować!
Czy trudno było uzyskać certyfikaty PZM i FIA?
J.S.: Samochód jest zbudowany w oparciu o przepisy PZM dotyczące grupy Open 2WD, więc technicznie spełnia wymagania do startu na najwyższym poziomie, czyli w Mistrzostwach Polski.
Taki MINI COOPER nie posiadał homologacji FIA, więc budowaliśmy samochód na podstawie przepisów ogólnych. Do startów w rajdach amatorskich wystarcza to z nawiązką.
Wymagało to oczywiście gruntowego wczytania się w przepisy i dobrego zespołu mechaników z doświadczeniem, ale nie było to szczególną trudnością.
Proszę powiedzieć nam coś więcej o Mini. Jaka jest jego moc, silnik, pozostałe parametry?
Oskar Dobek: Jest to MINI Cooper S z seryjnym silnikiem 1.6 turbo konstrukcji koncernu PSA i BMW, poddany delikatnym poprawkom w celu poprawienia chłodzenia. Samochód z napędem na przód, wystrojony na seryjnym komputerze na 220 KM i 350 Nm wraz ze szperą. Najważniejszą modyfikacją są hamulce – powiększone tarcze i zaciski z oryginalnego zestawu performance od MINI JCW, spiekowe klocki hamulcowe, hydrauliczny hamulec ręczny i brak wspomagania dla dobrego wyczucia przy hamowaniu lewą nogą. Nadwozie z klatką maksymalnie rozbudowaną z zastrzałami do kielichów.
Zawieszenie gwintowane (niestety na ten moment ustawione bardziej torowo niż rajdowo – ale pracujemy nad tym) oraz pełna regulacja geometrii pozwalająca na naprawdę dobre i precyzyjne nastawy. Do tego zestaw „opancerzeń” pod podwoziem i kilka gadżetów elektronicznych jak np. wyświetlacz parametrów jazdy na tablecie – pełny XXI wiek!
Małżeństwo w rajdach samochodowych to niespotykana forma – jak dogadujecie się na trasie?
O.D.: Dogadujemy się świetnie zarówno w rajdach i poza nimi! Przez kilka lat startowałem w rajdach jako pilot i mogłem przekazać mojej pilotce wszystkie informacje jakie były potrzebne na starcie – uważam, że bez tych rad rozpoczęcie przygody z pilotażem może potrwać znacznie dłużej niż 2 rajdy. Natomiast my już w trzecim starcie mieliśmy w kabinie pewność jakiej bym potrzebował, żeby skupiać się na trasie, a nie na sprawdzaniu opisu. Opis to podstawa – bezwzględne zaufanie do pilota i jego notatek pozwala skupiać się w pełni na jeździe bez obaw o to co spotka nas za zakrętem, a jest to naturalny odruch większości kierowców. W rajdach liczą się cztery rzeczy – pełny gaz, hamowanie, apex, pełny gaz.
Czy życie prywatne przekłada się na wyniki w rajdach?
O.D.: To zawodowe przekłada się bardziej niż to prywatne. Gdyby skupić się tylko nas startach i wspólnym gotowaniu z żoną pomiędzy nimi, to wyniki byłyby lepsze. A sprawy zawodowe na tyle zaprzątają głowę, że czasem trzeba szukać kompromisu. W naszym przypadku nie tylko razem startujemy w rajdach, lecz prowadzimy również wspólną firmę. To dopiero wyzwanie!
Jakie są Państwa plany na przyszłość?
J.S.: Jeździć więcej i poszukać dobrego zawieszenia. Potem być może przyjdzie czas na dalszy rozwój samochodu, jeśli okaże się on konkurencyjny. Skupiamy się na uczestnictwie w rajdach amatorskich typu SKJS z uwagi na obowiązki zawodowe. Na ten moment pasuje nam ten format, chcemy poszukać szybkości i dobrze poznać auto, a dopiero wtedy zastanowimy się co dalej.
Czy takie auto jak MINI może osiągnąć kiedyś międzynarodowe sukcesy rajdowe?
O.D.: MINI miało już swój udział w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Świata – WRC. Nie była to chyba zbyt udana konstrukcja, jednak sądzę, że wchodziły tutaj w grę bardziej kwestie polityczne pomiędzy koncernami samochodowymi. Uważam, że auta MINI są bardzo dobrą bazą na zbudowanie szybkiego samochodu rajdowego, np. klienckiego (nie wspominając o autach typu „proto”). Bardzo chciałbym, żeby takich aut było więcej, bo to niezwykle ciekawe do oglądania maszyny i na pewno mające widoczny potencjał!