Max Verstappen, po niedzielnej wygranej Grand Prix Styrii, postanowił spalić gumę, by dać upust swojej radości. Ku zaskoczeniu absolutnie wszystkich, zarówno kierowców, członków zespołów, jak i kibiców, FIA zapowiedziała, że, w przyszłości, podobne celebracje będą równoznaczne z karami! Czy organizator naprawdę upadł na głowę?
Po dołączeniu do swojego CV zwycięstwa w Grand Prix Styrii, Max Verstappen celebrował wygraną w swoim stylu. Jak się okazało, w tym samym momencie z kierownictwem zespołu Red Bulla połączył się Michael Masi, dyrektor wyścigowy Formuły 1, który ostudził nastroje wewnątrz zwycięskiego zespołu.
Jednym z pierwszych kierowców, którzy odnieśli się do zajścia był Fernando Alonso. Dwukrotny mistrz świata Formuły 1 stwierdził, że podobne celebracje to nie tylko wyrażanie siebie za kierownicą, ale także ogromna radość dla fanów zebranych na torze. Hiszpan następnie utarł nosa FIA wskazując na to, że organizator powinien skupić się na limitach torów czy zachowaniu kierowców na pierwszym zakręcie.
Co ciekawe, znany z kontrowersyjnych komentarzy Max Verstappen, ugiął się pod decyzją sędziów i potwierdził, że podobne zdarzenie nie będzie miało miejsca.
(Fot. materiały prasowe Red Bull)