Jazda na crossie dla wielu osób jest jedynym sposobem na to, żeby rozładować emocje i dać ponieść się adrenalinie. Jednak nie każde miejsce jest do tego dostosowane.
Jeżeli chodzi o żwirownie, to jazda na ich terenie nie jest zagadnieniem łatwym do wytłumaczenia. Dlaczego? Dlatego, że tak naprawdę trudno określić, czy prawnie jest to dozwolone, czy nie. Próbując wyjaśnić to zagadnienie właśnie w kontekście prawa, można dowiedzieć się, że żwirownie podlegają Urzędowi Górniczemu. To właśnie ta instytucja sprawuje pieczę nad tymi obiektami, niezależnie od tego, czy są stale eksploatowane, czy wyłączone z użytku. Oznacza to, że prawdopodobnie jazda na żwirowni jest nielegalna w każdym przypadku, jeżeli nie otrzymało się stosownego zezwolenia, przez którąś z instytucji, która sprawuje pieczę nad danym terenem. Jak jednak wygląda to w praktyce?
W praktyce użytkownicy crossów nie wstrzymują się przed tym, aby wybierać właśnie stare żwirownie lub obszary tych ciągle funkcjonujących, które nie są aktualnie użytkowane. Często pod niemym przyzwoleniem właścicieli tych obiektów, którzy przymykają oko, ale jednocześnie nie biorą odpowiedzialności za to, co się dzieje, a niestety wydarzyć może się wiele.
Opuszczona żwirownia to prawdopodobnie marzenie wielu kierowców, którzy upodobali sobie jazdę na crossie. Takie punkty rozpościerają się często na dużej powierzchni i oferują naprawdę ciekawe trasy, które są idealnie skrojone pod wyczynową jazdę. Jest to jednak równie ekscytujące, co niebezpieczne.
Ostatnim wydarzeniem, które nie przeszło bez echa, był wypadek na żwirowni z 2019, kiedy to 15-latek wybrał się z kolegą na teren opuszczonego zakładu w Pucku. Skarpa, na której akurat stał, zarwała się pod jego ciężarem, a sam nastolatek został zasypany ogromną ilością piasku. Wypadek okazał się śmiertelny.
Opuszczone żwirownie zachęcają do eksploracji atrakcyjnie wyglądających tras, ale jednocześnie są ogromnym zagrożeniem dla wszystkich, którzy wykażą się choć odrobiną niefrasobliwości.
Podobna sytuacja ma się do czynnych żwirowni. Wielu kierowców wybiera się na przejażdżkę, ryzykując wiele, bo nawet w przypadku, gdy właściciel fabryki wyrazi zgodę, to nie oznacza to, że weźmie odpowiedzialność za to, co się stanie.
Rozwiązaniem problemów związanych z ryzykiem, jakie istnieje podczas korzystania z tras na opuszczonych żwirowniach, jest stworzenie profesjonalnego toru Enduro, a raczej kilku, ponieważ miłośników szaleństwa na dwóch kółkach nie brakuje w całym kraju. Do miejsc, w których można legalnie to robić, należą na pewno Bieszczady, gdzie takie ośrodki jak Natura Park, oferują swoim gościom pełen pakiet usług, zarówno ze spaniem, jak i pokazaniem miejsc, gdzie można w legalny sposób zaznać trochę adrenaliny i świetnie spędzić czas.
Jeżeli chodzi o tereny, które wydają się być nieużytkami, warto pamiętać, że i tak są pod konkretną jurysdykcjom, na przykład leśnictwa, lub są to po prostu drogi gminne, na których obowiązują standardowe przepisy. Dlatego na takie wycieczki należy się przede wszystkim wybierać maszynami, które mają aktualny przegląd, a także homologację. W takich przypadkach można uniknąć mandatu i przede wszystkim zadbać o swoje bezpieczeństwo.
Podstawową zasadą jest jednak to, aby nie wyjeżdżać na takie przejażdżki samemu. Ryzyko otrzymania mandatu jest niczym w porównaniu z uszczerbkiem na zdrowiu. W sytuacji, gdy pojawi się kontuzja lub dojdzie do kolizji, ważne jest, aby znalazł się ktoś, kto zaoferuje pomoc lub powiadomi najbliższą jednostkę pogotowia ratunkowego.
(fot. pixabay.com)