„Zmora polskich lasów i pól” – taką niechlubną opinię mają crossowcy. Czy w Polsce można gdzieś legalnie pojeździć sobie crossem nie będąc zawodnikiem? Sprawdzamy!
Na drogach publicznych obowiązuje jasna i prosta zasada: można się po nich poruszać wyłącznie pojazdami zarejestrowanymi, spełniającymi wszystkie wymogi prawa oraz posiadającymi odpowiednią homologację. Niezbędne są również aktualne badania techniczne i ubezpieczenie, a użytkownik pojazdu musi posiadać właściwą kategorię prawa jazdy.
Należy również pamiętać, że drogi gruntowe to także drogi publiczne. Pomimo braku asfaltu czy innej utwardzonej nawierzchni, drogi gruntowe w świetle przepisów są równorzędne z innymi, dlatego nie bądźmy zaskoczeni, jak na mało uczęszczanej i wąskiej drodze zostaniemy zatrzymani przez patrol policji lub inne do tego uprawnione służby.
Wiele osób nadal zapomina, że parkingi przy dużych centrach handlowych czy marketach to także przestrzenie, gdzie do poruszania się musimy mieć zarejestrowany pojazd i odpowiednie prawo jazdy. Co prawda parkingi są traktowane inaczej, ale zasady nadal są takie same. Niestety, policja nadal boryka się z osobami „upalającymi swój sprzęt”, a problem jest bardzo poważny, ponieważ często dochodzi do kolizji.
Oczywiście, że tak. Oprócz specjalnie wydzielonych torów szosowych, żużlowych i crossowych, alternatywą dla nierejestrowanych pojazdów są tereny prywatne i przynależące do nich drogi wewnętrzne. Są one oznaczone specjalnym znakiem D-46, ale nie jest to żaden wymóg i nie zawsze taki znak znajdziemy w danym miejscu.
Gdzie można na takie trafić? Na zamkniętych osiedlach, terenach fabryk i dużych zakładów, wśród pól lub po prostu na dojeździe do czyjejś posesji. Takie drogi mogą być gruntowe lub utwardzone.
Chcąc się sprawdzić lub po prostu sobie pojeździć na terenach wspomnianych powyżej, należy najpierw zapytać właściciela gruntu i uzyskać od niego zgodę na tego typu przyjemności.
Jak wszędzie, również i na takich terenach należy przestrzegać podstawowych zasad bezpieczeństwa. Co prawda nie musimy posiadać prawa jazdy, kasku czy nawet świateł, ale kategorycznie i niezaprzeczalnie nie można tam prowadzić pojazdu po spożyciu alkoholu lub środków odurzających.
Jeżeli zabraliśmy swoich znajomych lub rodzinę, należy pamiętać o bezpiecznym odstępie, w razie, gdyby coś poszło nie tak. Jeżeli na naszej drodze pojawią się znaki drogowe lub sygnalizacja świetlna, również należy się do niej stosować.
Niestety, wiele osób nadal wykorzystuje leśne drogi i ścieżki, nierzadko dewastując okoliczną roślinność i płosząc zwierzynę. Takie zachowania są haniebne i absolutnie zabronione, a kary – w przypadku złapania przez odpowiednie służby – bardzo surowe. W niektórych przypadkach sprawy są kierowane do sądu, który może przyznać grzywnę w wysokości nawet 5 tysięcy złotych!
Jak przyznają pracownicy lasów państwowych, największe nasilenie tego typu procederu ma miejsce w dni wolne oraz w weekendy. Bardzo często przyłączają się więc do szeregu akcji mających na celu edukację kierowców. Przykładowo, w województwie świętokrzyskim w 2018 roku zrealizowano wspólną kampanię świętokrzyskiej policji oraz Lasów Państwowych pod tytułem „Wyjeżdżamy z lasu na tor”. W samym Radomiu w 2020 roku zostało podjętych kilkadziesiąt interwencji na podstawie art. 161 Kodeksu Wykroczeń (wjazd na teren LP). Trzy osoby otrzymały mandat, a 39 osób zostało pouczonych.
Problemem jest nie tylko niszczenie lasów i dróg, na których utwardzenie wydano pieniądze, ale również pozostawione w lesie śmieci, które zagrażają zwierzętom. Quadowcy, motocrossowcy i crossowcy nie zdają sobie również sprawy z faktu, że ich nielegalne wjazdy szkodzą leśnej roślinności.
Ta trwająca od lat wojna prowadzi niestety do nieszczęść. Wielokrotnie już zdarzało się, że motocykliści oraz inne osoby trafiały do szpitala lub nawet traciły życie po tym, jak na swojej leśnej drodze natrafiały na rozciągnięte metalowe żyłki, które były umieszczone na wysokości szyi.
Na początku maja portale społecznościowe obiegł filmik, na którym dwukrotny motocrossowy mistrz Polski Artur Puzio ryje głębokie bruzdy na czyimś polu. Niestety, cała historia kończy się nieco dramatycznie, ponieważ na filmie widać broniącego swojej własności rolnika, zawodnika i operatora, pomiędzy którymi wywiązuje się bójka, a wściekły rolnik i sam Puzio lądują w rzece.
Zarówno postępowanie mistrza jak i samego rolnika spotkało się ze sporym potępieniem, ponieważ wymierzanie samosądu nie jest rozwiązaniem, a niszczenie mienia jest przestępstwem ściganym z urzędu.
(fot. pixabay.com)